Logowanie

Email:
Hasło:

Przypomnij hasło...

Nie masz jeszcze konta?
Dołącz do nas!




Ekran: 1024x768
Javascript: włączone
Wiek min. 16 lat
Nieco wyobraźni


Ophelia Chanet (ID: 583)


  • Ranga: Mieszkanka
  • Poziom: 54
  • Wiek: 47
  • Rasa: Wilkołak
  • Klasa: Rzemieślnik
  • Specjalizacja: Alchemik
  • Charakter: Neutralny
  • Płeć: Kobieta


Profil gracza:

Jak mówię, że odpiszę to odpiszę. Nie trzeba mi co tydzień przypominać ^^'

Profil może zawierać przekleństwa i śladowe ilości orzeszków ziemnych






Imię: Ophelia
Nazwisko: Chanet
Ale przedstawia się jako Lia
Wiek: 25 lat
Rasa: Wilkołak
Zawód: Alchemik, truciciel
Pochodzenie: Sith
Charakter: Parszywy




I. Wilczyca
Chłodny, nocny wiatr rozdmuchiwał złotą sierść czającego się drapieżnika. Powietrze było wilgotne, wciąż pachniało burzą, w dali wciąż jeszcze usłyszeć można było grzmoty, a raz od czasu pojawiał się nagły, krótki rozbłysk kolejnego pioruna. Światło księżyca w pełni odbijało się od żółto-zielonkawych oczu, wbijających się w skupieniu w cel.
Maleństwo nie miało szans. Ledwo co pojawiło się na świecie, ledwo co nauczyło się chodzić, by pozostać z tyłu za uciekającym stadem, które nie mogło pozwolić sobie na to, żeby słabe ogniwo je osłabiało; nie mogli ryzykować bezpieczeństwem wszystkich na rzecz jednego, gorszego, które i tak prędzej czy później wpakowałoby się w takie tarapaty, z których nie dałoby się go wyciągnąć.
Czas na moment się zatrzymał. Wiatr uspokoił się, jakby chciał jakoś ten moment uszanować, jakby już zaczynał minutę ciszy dla życia, które miało zostać stracone na rzecz zabawy. Zabawy, która dla niej odbywała się co miesiąc. Podczas której bawiła się doskonale. Przygotowała się, wybiła, skoczyła… Ostre zębiska wbiły się w bezbronne ciałko, rozerwało skórę. Szarpała tak długo, aż ofiara przestała wydawać jakiekolwiek dźwięki, aż przestała wierzgać. Kiedy była pewna, że umarła.
Najpierw usłyszała za sobą dźwięk, szelest liści, łamanie gałązek. Coś biegło w jej stronę. Potem poczuła zapach, jakże znajomy i obcy równocześnie. Nie polowała tym razem sama. W lesie był ktoś jeszcze. Kolejny wilk, z którym nie miała zamiaru się mierzyć. Była młoda. Była drobna. Była niedoświadczona. Była głupia, ale nie na tyle, żeby próbować swoich sił z kimkolwiek. Dlatego uciekła. Z podkulonym ogonem i pyskiem brudnym od krwi. I już nigdy więcej w to samo miejsce nie wróciła.

II. Trucicielka
Pojemniczki z ziołami łapała na oślep. Wzroku i tak nie miała najlepszego, w zupełności wystarczył jej zapach, to po nim potrafiła rozróżnić poszczególne rośliny czy nawet mieszanki. Rozgniatała w moździerzu powstałą mieszankę, co chwila to coś dodając, to mamrocząc coś pod nosem zerkając do księgi, która leżała na stoliku przed nią otwarta na konkretnej stronie, kreśląc w niej i dopisując swoje własne uwagi na temat proporcji i obróbki.
W końcu mieszanka była gotowa. Wyglądała okropnie, jakby ktoś do misy zwrócił śniadanie. Pachniała jeszcze gorzej. Ale to były aspekty, które mogła dopracować później. To na działaniu zależało jej najbardziej. Podeszła do ptaszka, który oddychając ciężko dogorywał kawałek dalej, ułożony na kawałku szmaty. Używając cienkiego patyczka nabrała specyfiku i zaaplikowała go prosto do lekko uchylonego dziubka.
Z początku nie wydarzyło się kompletnie nic. Ptaszek patrzył na nią, ona patrzyła na ptaszka. Cisza odbijała się echem od ścian pomieszczenia. Dopiero po długich kilkunastu minutach coś zaczęło się dziać. Ptaszek zaczął ruszać się żwawiej, zaczął cichutko popiskiwać, z oczu zaczęły płynąć mu czarne łzy, żeby w końcu wydać ostatnie tchnienie i znieruchomieć już na zawsze. Udało się. Zadziałała z opóźnieniem. Tak, jak powinna. Wystarczyło zamienić jeden składnik i z mikstury leczącej powstała potężna trucizna, którą nie raz miała zamiar się posłużyć.

III. Tańcząca z cieniami
Między księgi o miksturach, zielniki i przepisy zaplątała się księga, na którą nigdy trafić nie powinna. Zaplątała się księga w języku, którego nawet nie potrafiła przeczytać, z rysunkami, z których nic nie rozumiała. Powinna ją zostawić. A najlepiej spalić. Powinna. Ale skoro trafiła do niej, to musiało oznaczać, że była jej pisana. Zamiast jednak udać się do czarnoksiężnika, żeby ją zbadał, odkrywaniem jej sekretów zajęła się sama. Księga jednak rozgryzła ją szybciej, niż ona rozgryzła ją.
Słowa uciekały z jej gardła bez jej ingerencji. Mówiła, nie rozpoznając sylab, które wypowiadała. Mówiła głosem, którego drgania czuła w krtani, ale który nie był jej głosem. Księga wypadła jej z rąk, opadła na podłogę, otwierając się na stronie z runicznym rysunkiem. Cienie zaczęły krążyć wokół księgi, tworzyły macki, energia zbierała się na kształt biczów, które zaczęły oplatać jej nogi, przesuwając się po nic wyżej i wyżej, żeby pokryć niemal całe jej ciało mrokiem. Szmaragdowe oczy pociemniały, a wokół nich pojawiły się ciemne żyłki rozchodzące się po prawie całej twarzy.
Chcesz tego? – spytał głos w jej głowie, którego nigdy wcześniej nie słyszała, który pojawił się nagle i już w jej umyśle się rozgościł.

Chcę – odpowiedziała już ona, swoim głosem, w pełni świadoma wypowiadanych słów, nie do końca wiedząc, jaką miała za to zapłacić cenę. Świat na moment zawirował, po czym zniknął. Kiedy znów otworzyła oczy nie było już cieni. Nie było księgi. Był tylko głos z tyłu głowy, który odzywał się w najmniej oczekiwanych momentach i próbował podejmować za nią decyzję, próbował chronić ją w niebezpieczeństwie, a przede wszystkim próbował odebrać to, co mu się należało. Czym to jednak było, nie chciał się przyznać.



* * *


OT:

1. Tak, jestem chętna na sesję, wystarczy zagadać, ustalimy szczegóły, wymyślimy coś fajnego. Nie wiem co to zdrowy rozsądek, więc zawsze mi mało.
2. Staram się odpisać do dwóch dni, w zależności od natłoku obowiązków, zwykle popołudniami/wieczorami, daję znać przy dłuższych nieobecnościach.
3. Ophelia to kreowana przeze mnie postać, nie jest mną ani ja nie jestem nią, tylko w teorii jestem odpowiedzialna za to, co się w sesjach z jej winy dzieje.
4. Gram konsekwentnie. Liczę się z tym, że moja postać w sesji może stracić palec, oko, honor, byle fabularnie miało to sens. Zabijanie wolałabym skonsultować, łatwo się przywiązuję.
5. Gram fabularnie, mechanicznie sobie klikam z nudów.
6. Techniczne - loguję się z różnych urządzeń, miewam różne IP.




Get in loser, we're going I N S A N E