11-03-2019, 11:23
Zamknięta w swoich czterech ścianach, chociaż to byłby loch, a domu lochem nie można nazwać przeglądała kolejne księgi w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Wszystko było jak zawsze. Dzień mijał leniwie, a wzrok niebieskich oczu co jakiś czas zerkał za okno by wieczór dostrzec. To właśnie wtedy białowłosa najczęściej wychodziła na spacer by suchy umysł, od kartek papieru, przewietrzyć, nadać mu nowych zmian, a może odpowiedzi się znajdą po przeczytanych kartach. Jak zawsze na ramiona zarzuciła płaszcz i ruszyła do miasta, które wieczorami było jakby nowo narodzone. Całkiem inne niż w ciągu dnia. Ciemne niebo i oświetlone ulice wydawały się całkiem inne, a zaułki wyglądały jakby ciągnęły tych porządnych w ręce nieporządnych. Claire na szczęście aż tak się nie zapędzała w swoich zamiarach. Weszła wieczorową porą na kielich wina, który mógł rozruszać szare komórki i znaleźć inne odpowiedzi. Siedząc w kącie i sącząc wino ze złośliwym uśmiechem przysłuchiwała się rozmowom z zamkniętymi oczami i wyłapywała co lepsze. To wtedy własnie usłyszała o zaginionym mężu i żonie, która nagrodą chciała wynagrodzić śmiałków za swoje poczynania. Otworzyła oczy starając się namierzyć właściciela tych słów, gdy wtem usłyszała miejsce spotkania, gdy ktoś zechciałby się zjawić. Czym prędzej zostawiła kielich na stole, a drzwi zatrzasnęły się za nią z hukiem. Sama zainteresowana ruszyła szybszym krokiem do do domu by zapakować wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, w tym nie zapominając o czymś do pisania i pustych kart papieru by zapisać to co może ją spotkać. Zapakowaną torbę sprawdziła jeszcze kilkakrotnie, a w ostatniej chwili przed wyjściem zgarnęła bukłak na wodę, który napełniła i popędziła do miejsca spotkania.
Stanęła niedaleko miejsca, najpierw je obserwując kogo licho przyniesie jako pierwsze.
Stanęła niedaleko miejsca, najpierw je obserwując kogo licho przyniesie jako pierwsze.