22-03-2019, 11:33
Tak właściwie, dla Lathree spotkanie w miejskim ratuszu było jedynie formalnością, ponieważ od samego początku wiedziała, że chce wziąć udział w tej wyprawie i że na pewno w niej udział weźmie. Długie siedzenie na jednym miejscu, nawet, jeśli wiązało się z tak czynnie wykonywaną pracą nie leżało w jej naturze... To zapewne dlatego jeszcze zanim pojawili się strażnicy oraz herold snuła rozważania na temat znajdujących się w sali osób. Rozejrzała się jeszcze po sali jakby patrząc, kto ostatecznie zdecydował się wziąć udział w wyprawie. Jeden najemnik, jak nazwała w myślach potężnego mężczyznę, który podpijał coś przed samym wystąpieniem margrabiego. Wyglądał na kawał zabijaki, przywykłego do trudów podróży. Zupełnym jego przeciwieństwem był jakiś młodzik, który chyba szuka szczęścia w życiu. Niby odpowiednio odziany, niby z bronią, ale Lathree miała wrażenie, że mleko mu spod nosa wypływa... Obserwując już ten moment, kiedy poruszał się po sali stwierdziła, że choć nadrabia miną i ubiorem to z walką niewiele miał do tej pory do czynienia. Cóż... Myśli kobiety płynęły dość leniwie w przeciwieństwie do czasu... Nie zdążyła przyjrzeć się kobiecie stojącej pod kolumną, jak za przeproszeniem kurtyzana pod drzwiami zamuzu, kiedy to wejście margrabiego zbiegło się w czasie z przyjściem chyba już ostatniego uczestnika wyprawy. O ile w ogóle nim zostanie po tym, jak wyprowadziła go straż. Taaak.... Zdecydowanie rzyganie i smród niemytego ciała na kurtyzanie nie zrobiły wrażenia. Być może dlatego, że był taki czas, że niemal codziennie stykała się z takimi, którzy najpierw pili, a potem usiłowali zrobić rzeczy, na które nie było ich stać. Jakkolwiek widok zatem niezbyt przyjemny Lathree skwitowała lekkim skrzywieniem i wzruszeniem ramion. "Baba z wozu, koniom lżej" - powtórzyła do samej siebie cicho i całą uwagę skierowała na przemawiającego mężczyznę.
Przemowa była krótka i treściwa. Właściwie nie można powiedzieć, by dowiedziała się więcej niż z plotek czy opowieści przekazywanych w karczmach. Jedno, co szczególnie zwróciło jej uwagę, to wzmianka o posłańcu, który zaginął podążając w kierunku Eastrock. Obliczyła w myślach czas, jaki upłynął od zaginięcia posłańca do dnia dzisiejszego i cicho prychnęła. Jednak komentarz póki co zostawiła dla siebie.
Gdy nadeszła jej kolej i przed nią pojawił się herold bez ociągania sięgnęła po bilet.
Swoje pierwsze kroki, już z biletem w ręku skierowała do kapłanki.
- Pozdrowienia od Hrabiego Mordikuna, Pani - Cichy głos musiał dobiec do uszu elfki, zanim Lathree tak naprawdę znalazła się za nią. Mogła zatem odwrócić się w kierunku głosu zanim kurtyzana podeszła do jej pleców. Mogła też odejść, co zapewne może się wydarzyć, jeśli kapłanka jej nie rozpozna lub jeśli ona sama się pomyliła...
- Wybierzesz prosty szlak handlowy, czy też pełną niespodzianek drogę przez góry? - Założyła, że pytanie ułożone w ten sposób i zadane dość głośno skłoni pozostałych członków wyprawy do tego rozmowy. - A może pójdziesz tam, gdzie większość? - Zerknęła na innych, czy też są zainteresowani tematem na tyle, by przystanąć, czy jednak zmierzają do karczmy napełnić żołądki, bukłaki i swoje kieszenie za pieniądze margrabiego.