27-03-2019, 00:46
Usta Lisicy rozszerzyły się w uśmiechu, kiedy Lathree się przedstawiła. Kaptur skutecznie ukrywał wcześniej jej tożsamość.
- No co jak co, ale ciebie to się tu nie spodziewałam. Chociaż zapewne jesteś tu z tego samego powodu co ja. Interes się coś słabiej kreci co? - Odpowiedziała wesołym tonem i kaptur z jej ramion zsunęła sprawdzając czy aby to na pewno ta sama Lath, po czym ją przytuliła. Długo się nie widziały. Sprawy poza Latarnią zajęły Quithis spory kawał czasu, a w międzyczasie Lath zdążyła otworzyć własny burdel.
Miała tylko nadzieję że Lath nie skomentuje jej niecodziennej fryzury.
Na słowa najemnika o pośladkach zareagowała uśmiechem. On jeszcze nic nie wiedział.
- Siła, błogosławieństwo, spryt i rozkosz. Ot kompania. - Skomentowała gdy wyruszali z ratusza w stronę karczmy. Uśmiechnęła się pod nosem. Mogła to być naprawdę ciekawa przygoda.
Kapłanka była jakaś milcząca, ale przyjdzie jeszcze czas na bliższe poznanie. Dobrze by było, jakby się zgrali ze sobą. Karczma zdawała się odpowiednim miejscem. Po paru głębszych atmosfera się rozluźniała a języki stawały się bardziej giętkie.
Gdy byli na miejscu od razu podążyła za kapłanką do stolika.
Zrzuciła z ramion płaszcz który do tej pory skrywał jej sylwetkę i położyła go na oparciu wolnego krzesła znacząc tym samym swoje miejsce. Ubrana była dość wyzywająco. Gorsetowa bluzka ze sporym dekoltem bardzo podkreślała linię jej bujnego biustu. Skórzane, wzmacniane i wiązane na bokach spodnie nie pasowały do kobiecej góry odzienia, ale były wygodne choć ciasno opinały jej krągłe biodra. Dzięki wiązanym butom o sięgających połowy łydki cholewach na niewielkim obcasie, zdawała się nieco wyższa. Quithis była świadoma swego ciała i korzysta z jego walorów dla własnych korzyści. Gdy delikwent skupiał wzrok na na cyckach z reguły nie zapamiętywał rysów twarzy.
Podeszła do Lath stojącej przy szynkwasie i objęła ją jedną ręką w pasie.
- Dla mnie piwo. - Odezwała się do karczmarza. - Daj nam coś dobrego za to. - Podała mu bilet, który otrzymali w ratuszu parę chwil wcześniej. - Tam będziemy siedzieć. - Pokazała w stronę stolika który zajęła dla nich kapłanka. Druga rękę oparła o rękojeść dużego noża, który był umocowany w pochewce przy jej udzie. Była to dość osobliwa broń, bo do jego rękojeści był przytwierdzony łańcuch o nie za dużych oczkach, który zwinięty w kilka kółek był umocowany rzemieniem do szlufki w jej spodniach na drugim boku. Można było się domyślić, iż była to broń miotana przez dziewczynę.
Quithis oczywiście jak to ona, musiała się rozejrzeć w ocenie gości karczmy i zdało się jej, że zauważyła jednego ze śmiałków który szybko opuścił ratusz. Teraz siedział przy stoliku zabawiany przez jedną z tutejszych panienek.
- Czy dobrze mi się zdaje że to jeden z naszych? - Zapytała patrząc na Lathree i najemnika, o ile podążył za nimi złożyć zamówienie.
- No co jak co, ale ciebie to się tu nie spodziewałam. Chociaż zapewne jesteś tu z tego samego powodu co ja. Interes się coś słabiej kreci co? - Odpowiedziała wesołym tonem i kaptur z jej ramion zsunęła sprawdzając czy aby to na pewno ta sama Lath, po czym ją przytuliła. Długo się nie widziały. Sprawy poza Latarnią zajęły Quithis spory kawał czasu, a w międzyczasie Lath zdążyła otworzyć własny burdel.
Miała tylko nadzieję że Lath nie skomentuje jej niecodziennej fryzury.
Na słowa najemnika o pośladkach zareagowała uśmiechem. On jeszcze nic nie wiedział.
- Siła, błogosławieństwo, spryt i rozkosz. Ot kompania. - Skomentowała gdy wyruszali z ratusza w stronę karczmy. Uśmiechnęła się pod nosem. Mogła to być naprawdę ciekawa przygoda.
Kapłanka była jakaś milcząca, ale przyjdzie jeszcze czas na bliższe poznanie. Dobrze by było, jakby się zgrali ze sobą. Karczma zdawała się odpowiednim miejscem. Po paru głębszych atmosfera się rozluźniała a języki stawały się bardziej giętkie.
Gdy byli na miejscu od razu podążyła za kapłanką do stolika.
Zrzuciła z ramion płaszcz który do tej pory skrywał jej sylwetkę i położyła go na oparciu wolnego krzesła znacząc tym samym swoje miejsce. Ubrana była dość wyzywająco. Gorsetowa bluzka ze sporym dekoltem bardzo podkreślała linię jej bujnego biustu. Skórzane, wzmacniane i wiązane na bokach spodnie nie pasowały do kobiecej góry odzienia, ale były wygodne choć ciasno opinały jej krągłe biodra. Dzięki wiązanym butom o sięgających połowy łydki cholewach na niewielkim obcasie, zdawała się nieco wyższa. Quithis była świadoma swego ciała i korzysta z jego walorów dla własnych korzyści. Gdy delikwent skupiał wzrok na na cyckach z reguły nie zapamiętywał rysów twarzy.
Podeszła do Lath stojącej przy szynkwasie i objęła ją jedną ręką w pasie.
- Dla mnie piwo. - Odezwała się do karczmarza. - Daj nam coś dobrego za to. - Podała mu bilet, który otrzymali w ratuszu parę chwil wcześniej. - Tam będziemy siedzieć. - Pokazała w stronę stolika który zajęła dla nich kapłanka. Druga rękę oparła o rękojeść dużego noża, który był umocowany w pochewce przy jej udzie. Była to dość osobliwa broń, bo do jego rękojeści był przytwierdzony łańcuch o nie za dużych oczkach, który zwinięty w kilka kółek był umocowany rzemieniem do szlufki w jej spodniach na drugim boku. Można było się domyślić, iż była to broń miotana przez dziewczynę.
Quithis oczywiście jak to ona, musiała się rozejrzeć w ocenie gości karczmy i zdało się jej, że zauważyła jednego ze śmiałków który szybko opuścił ratusz. Teraz siedział przy stoliku zabawiany przez jedną z tutejszych panienek.
- Czy dobrze mi się zdaje że to jeden z naszych? - Zapytała patrząc na Lathree i najemnika, o ile podążył za nimi złożyć zamówienie.
w wielkim świecie