02-04-2019, 08:22
Porzuciła temat młodziana który wyparował z ratusza zanim oni się zebrali, skoro tylko jej się zdawało że to mógł być on. Zresztą zanim się zorientowała gość znikł jej z oczu.
- Zatem podaj nam to wszystko odpowiednio dla czwórki. - Podsumowała zamówienie Quithis. - No i może jakieś pieczyste. Albo jakiś kurak albo część prosiaka, a jak nie ma to gulasz, tylko żeby mięsa było więcej niż cebuli. - Dodała. Musieli mieć siłę na wyprawę a do tego potrzebna była syta strawa.
- Ah, co do pokoi, to tak jak mówił nasz kompan. Może nam też się poszczęści. - Oko puściła do karczmarza.
Gdy wracała do stolika prowadzona za rękę przez Lath, uśmiechnęła się na jej słowa. - Wiem kochana, ale ostrożności nigdy za wiele.
Może i mieli te bilety, ale cudów wiadomo że nikt specjalnie dla nich by nie uwarzył w kuchni jeśliby nie było wymaganych ku temu składników. Jednakże kiedy zajęli miejsca przy stole to szklanice, kufle piwa miodu i innych trunków szybko się w koło nich pojawiły.
Quithis sięgnęła po pajdę chleba ze smalcem, powąchała by ocenić czy zjadliwe a w końcu wgryzła się w chleb słuchając co mają do powiedzenia kompani.
- Trzy dni zapasu to naprawdę dużo. W tym czasie sporo może się wydarzyć. Krótsza droga wcale nie musi okazać się tak bardzo trudna. Zdajemy się być w miarę żwawi i energiczni. - Tutaj uśmiechnęła się chytrze. - Tylko znaleźć jakiś wygodny żleb na zboczach co by i konie mogły iść. - Lisica może nie była zaciętym piechurem, ale ostatnimi czasy sporo podróżowała, przez co nabrała tężyzny potrzebnej w drodze. - A potem wedle mapy możemy zejść w dolinę i dalej przesmykiem do celu. - Dziewczyna również zapoznała się z mapą królestwa by rozeznać się w terenie.
Przyjrzała się ciekawie najemnikowi. W końcu mogła skupić spojrzenie na swoich kompanach dłużej niźli w trakcie drogi do tawerny. Ciekawa była jego opinii co do drogi jaką mieli obrać. Już było wiadomo że część kobieca oczekiwała wrażeń, mimo iż żadna z nich nie była przecież wojownikiem z krwi i kości. Paradoksalnie to mogło przesądzić o powodzeniu misji. Zwinność, szybkość i otwarty umysł często wygrywały z brutalną siłą.
Na ich stole pojawiła się reszta zamówienia a parujące mięso rozsiewało w koło smakowity aromat. Rozchichotana podkuchenna szybko się oddaliła lawirując pomiędzy stolikami poklepywana co i raz przez klientów po krągłym tyłku.
- Zatem podaj nam to wszystko odpowiednio dla czwórki. - Podsumowała zamówienie Quithis. - No i może jakieś pieczyste. Albo jakiś kurak albo część prosiaka, a jak nie ma to gulasz, tylko żeby mięsa było więcej niż cebuli. - Dodała. Musieli mieć siłę na wyprawę a do tego potrzebna była syta strawa.
- Ah, co do pokoi, to tak jak mówił nasz kompan. Może nam też się poszczęści. - Oko puściła do karczmarza.
Gdy wracała do stolika prowadzona za rękę przez Lath, uśmiechnęła się na jej słowa. - Wiem kochana, ale ostrożności nigdy za wiele.
Może i mieli te bilety, ale cudów wiadomo że nikt specjalnie dla nich by nie uwarzył w kuchni jeśliby nie było wymaganych ku temu składników. Jednakże kiedy zajęli miejsca przy stole to szklanice, kufle piwa miodu i innych trunków szybko się w koło nich pojawiły.
Quithis sięgnęła po pajdę chleba ze smalcem, powąchała by ocenić czy zjadliwe a w końcu wgryzła się w chleb słuchając co mają do powiedzenia kompani.
- Trzy dni zapasu to naprawdę dużo. W tym czasie sporo może się wydarzyć. Krótsza droga wcale nie musi okazać się tak bardzo trudna. Zdajemy się być w miarę żwawi i energiczni. - Tutaj uśmiechnęła się chytrze. - Tylko znaleźć jakiś wygodny żleb na zboczach co by i konie mogły iść. - Lisica może nie była zaciętym piechurem, ale ostatnimi czasy sporo podróżowała, przez co nabrała tężyzny potrzebnej w drodze. - A potem wedle mapy możemy zejść w dolinę i dalej przesmykiem do celu. - Dziewczyna również zapoznała się z mapą królestwa by rozeznać się w terenie.
Przyjrzała się ciekawie najemnikowi. W końcu mogła skupić spojrzenie na swoich kompanach dłużej niźli w trakcie drogi do tawerny. Ciekawa była jego opinii co do drogi jaką mieli obrać. Już było wiadomo że część kobieca oczekiwała wrażeń, mimo iż żadna z nich nie była przecież wojownikiem z krwi i kości. Paradoksalnie to mogło przesądzić o powodzeniu misji. Zwinność, szybkość i otwarty umysł często wygrywały z brutalną siłą.
Na ich stole pojawiła się reszta zamówienia a parujące mięso rozsiewało w koło smakowity aromat. Rozchichotana podkuchenna szybko się oddaliła lawirując pomiędzy stolikami poklepywana co i raz przez klientów po krągłym tyłku.
w wielkim świecie