– Hex... – mój krzyk rozdziera powietrze niczym klątwa rzucona przez umierające bóstwo. Głos pęka pod ciężarem bólu, a echo odbija się od czarnych skał, jakby sam świat zawodził wraz ze mną.
Patrzę, jak jego ciało – silne, dumne, niemal boskie – ugina się pod ciosem przeznaczenia. Ostrze wciąż tkwi w jego piersi, jakby pragnęło wyssać resztki życia. Krew, gęsta i ciemna niczym wino królów z otchłani, sączy się z niego powoli, z uporem, jakby nie chciała go opuścić.
Moje kolana uginają się same. Opadam przy nim, jak opadają anioły, którym wyrwano skrzydła. Moje ręce obejmują jego zimniejące ciało, a łzy – gorzkie, słone, prawdziwe – znaczą jego skórę jak ostatnie pocałunki.
Zabrano mi wszystko.
On był moim słońcem i moim cieniem, moją słabością i siłą, grzechem i odkupieniem.
A teraz… teraz jestem pusta. Ale to nie pustka spokojna. To otchłań, która zieje we mnie ogniem. Rozkoszną, bolesną otchłanią, która rozszarpuje mnie od środka, w której odnajduję zatrutą przyjemność.
Nie będę już tą samą kobietą.
Moja twarz, niegdyś pełna rumieńców, wykrzywiona teraz jest
szaleństwem.
Uśmiech – jeśli jeszcze zagości na tych wargach – będzie uśmiechem łowcy, nie kochanki.
Zielone oczy, otoczone ciemnymi rzęsami, gasną, stają się szkliste. Barwa lasu znika. Zastępuje ją ciemność.
I wiem – już nigdy nie będą zielone.
Bo tam, gdzie śmierć dotknęła serca, rodzi się coś więcej niż żałoba. Rodzi się głód. Zemsty. Mocy. Krwi.
Grube krople deszczu uderzają w szkło wysokich okien małego kamiennego pokoju. Skwierczenie kominka i dźwięk padającego deszczu to moja ukochana melodia. Podnoszę się delikatnie i opieram się na łokciu spoglądając się naprzeciwko kominek.
-Twoje włosy są takie jak ten ogień Shi.- spoglądam znad ramienia na leżącego obok mnie mężczyznę, którego wzrok pożera mnie a palcem kręci kółka na moich nagich plecach.
-Masz niesamowity tyłek wiesz?
Przekręcam się do niego całą i jedną dłonią ujmuje jego policzek przyciągając jego piękną, męską twarz do moich ust. Smakuję papierosem i moją cipka - przyznam szczerze nie jest to najlepsze połączenie ale dziś potrzebuję od niego tylko jednego : ZAPOMNIENIA.
Kamienne ściany mojego pokoju skąpane są w blasku kominkowego ognia, pomiędzy moim łożem a kominkiem leży miękki spory dywan a na nim przeciąga się właśnie wysoki, szczupły mężczyzna z blond czupryną. Przyglądam mu się przez dłuższą chwilę ocierając się stręczącymi sutkami o dobrej jakości pościel, moją pościel. Gdy mężczyzna to zauważa oczy natychmiast zaczynają mu iskrzyć a na jego twarzy pojawia się głupkowaty uśmiech.
- Sheila, chodź do mnie. - blondas wyciąga rękę a ja wzdycham zdając sobie sprawę, że dziś ten facet nie da mi tego co potrzebuje od kilku dobrych miesięcy. Co gorsza nie daje mi tego żaden mężczyzna…
Podnoszę dłoń i myślami kotwiczę się z moją mocą następnie pstrykam palcami a miękki dywan pozostaje pusty.
Naga przekręcam się na plecy, moje rude włosy rozsypują się na czerwonej pościeli, niemalże wtapiając się w nią. Wzdycham, zamykam oczy i wciąż czekam na tego, który mnie uratuje.
Może to będziesz Ty?
OT1.Tak, pisuję sesję w sumie po to tu jestem xd
2. Często mogę ginąć w eterze, może mnie być mniej lub ze względu na brak weny mogę nie odpisywać. Twój wybór czy chcesz w to brnąć ;p