Logowanie

Email:
Hasło:

Przypomnij hasło...

Nie masz jeszcze konta?
Dołącz do nas!




Ekran: 1024x768
Javascript: włączone
Wiek min. 16 lat
Nieco wyobraźni


Lerthun (ID: 417)


  • Ranga: Mieszkaniec
  • Poziom: 13
  • Wiek: 132
  • Rasa: Człowiek
  • Klasa: Złodziej
  • Charakter: Neutralny
  • Płeć: Mężczyzna


Profil gracza:


~*~

Kufle uderzyły o siebie, wzburzając i pieniąc piwo nieco mocniej, jednak żadnemu z krasnoludów siedzących przy okrągłym stoliku to nie przeszkadzało. Gromki śmiech elfa siedzącego opodal jedynie wywołał szczery uśmiech u jaszczuroczłeka, ktory właśnie zakończył opowiadanie jakowejś anegdoty. Dwa stoliki dalej, w akomapniamencie strojnie ubranych młódek, siedziało kilku mężczyzn, zażarcie rywalizujac w kości. Podrzucany w dłoni mały ognik przez początkującego maga, spełniał swoje zadanie i niemalże hipnotyzował urodziwą dziewczynę, której go prezentował. Karczemna izba niemalże pękała w szwach. Wśród wżawy, chichotów i i wulgaryzmów rzucanych tu i ówdzie, dosłyszec mozna było i delikatną melodię wygrywaną przez barda, przysiadajacego na kontuarze, do którego raz po raz podchodziła karczemna panna, lawirujaca między stolikami, by roznieść trunki. Raz po raz mrugnięcie okiem czy zadziorny uśmiech posyłany w jej stronę przez barda, wywolywał jedynie krótki śmiech i rumieniec na policzkach filigranowej blondynki. Karczmarz mimo iż ręce miał pełne roboty, raz wycierajac kufle, by za chwile kolejny z nich uzupełnić trunkiem, uśmiechał się jedynie sam do siebie, podnosząc tym samym lekko ku górze bujne wąsy. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak jego sakwa się zapelni po takiej nocy. Tym bardziej iż na piętrze tylko jeden pokoj póki co był zajęty, reszta wciąz czekała na nowych gości. Drzwi z niewielkiej izby zostały zamkniete już jakiś czas temu, by teraz uderzyć o nie mogły nagie plecy kobiety. Jęknęła krótko, by zaraz mogła to powtórzyć, raz, drugi i kolejny, z każdym pchnięciem bioder swojego towarzysza o białych wlosach. Oplatała go mocno nogami, by dłonie jej mogły ściskać jego plecy.
- Kim...Ty...właściwie...jesteś...
Udało jej się wydusić w zamian za każde jęknięcie. Czuła pod palcami jego naprężone mięśnie, gdy ją podtrzymywał. Czuła jego ciepły oddech przy swym uchu, które zaraz uraczył też i swoim półszeptem.
- Kim...tylko zechcesz.
Gdyby mogła, dostrzegłaby teraz zadziorny uśmiech zdobiący jego wargi. Rzuciła jeszcze krótkim spojrzeniem w głąb pokoju. Jej pantofelki rozrzucone na podłodze, przewrócony kielich z winem i proste łóżko, na którym to leżała sakiewka ze złotem i zwój papieru, który sama przyniosła i który to przedstawiał jakiegoś mężczyznę. Zastanowiła się krotką chwilę, czy dobrze postępuje, jednak kolejne szybkie pchnięcia odebrały jej jakiekolwiek myślenie.
~*~