Logowanie

Email:
Hasło:

Przypomnij hasło...

Nie masz jeszcze konta?
Dołącz do nas!




Ekran: 1024x768
Javascript: włączone
Wiek min. 16 lat
Nieco wyobraźni


Endrior Rogga (ID: 209)


  • Ranga: Mieszkaniec
  • Poziom: 20
  • Wiek: 747
  • Rasa: Krasnolud
  • Klasa: Rzemieślnik
  • Specjalizacja: Górnik
  • Charakter: Neutralny
  • Płeć: Mężczyzna


Profil gracza:

"Jedną z zalet życia o wiele dłuższego niż przeciętne było to, że widział, jak krucha jest przyszłość. Ludzie mówią „pokój za naszych dni” albo „imperium, które przetrwa tysiąc lat”, a niecałą połowę życia później nikt już nawet nie pamięta, kim byli, nie mówiąc już o tym, co powiedzieli ani gdzie motłoch zakopał ich prochy."

"- O, mamy dziś zły humor? - Coleman uśmiechnął się uprzejmie. - Polecam pijawki,
- Pijawki? - Dolgthrasir zmarszczył brwi. - Na zły humor? Myślisz, że odciągnął złą krew?
- Nie, mój drogi przyjacielu - westchnął wampir. - Należy im się pozwolić przyssać do ciała, niech się napiją do granic możliwości. Trochę boli, ale o to właśnie chodzi. Potem odrywamy je i rzucamy o ścianę. Fajnie pękają i zostawiają ciekawe czerwone ślady. Obniża to poziom stresu."

"O tym, kim je­stem, wolę nie roz­ma­wiać. O tym, kim byłem, roz­ma­wiać mi nie wolno, a o tym, kim zo­sta­nę, nie chcę nawet my­śleć."

"Byłem górnikiem z powołania, wojownikiem z przypadku i prostodusznym frajerem z usposobienia."

„Nieraz ma się znajomego, z którym nie łączą ani zainteresowania, ani szczególne przeżycia, z którym się nie koresponduje, widzi się go rzadko i przypadkowo, niemniej to, że ten człowiek istnieje, ma ważne choć niejasne znaczenie.”

"Zresztą powiem ci, że i śmierć już nie jest tym, czym była. Był człowiek i go nie ma. I na jego miejsce już sto innych się wpycha. Nawet pamięć po nim zajmą. A dawniej, bracie, umarłeś, we wsi wyrwa zostawała, jakby w bruku. Ale dawniej, żeby tak powiedzieć, śmierć była przywiązana do ludzi. Wszyscy żyli całe życie w jednym miejscu, to śmierć jednego była jakby śmiercią wszystkich. A dzisiaj wszyscy w ruchu, to i śmierć w ruchu. A w ruchu jak na froncie. Z lewa, z prawa padają, a ty naprzód i naprzód. Mrą ludzie nie wiadomo na co, nie wiadomo kiedy, nie wiadomo, czy to jeszcze śmiercią da się nazwać. Nawet chorować się nie musi, bez przyczyny. Ot, zmęczył się człowiek i go nie ma. A dawniej się zmęczył, siadł na miedzy, odpoczął i żył dalej. Umieramy, bracie, że nie widać po nas śmierci. Nie raz nawet nie odróżnisz, czy ktoś umarł, czy jeszcze żyje. I nic już z tego nie masz, że umrzesz. Tylko z życia jeszcze ci się ma. To żyj, póki da się"

"Małe świństwa mówi się głośno... Wielkie - szeptem. Prawdy natomiast nie mówi się w ogóle. Kto wie czy każda prawda nie jest w gruncie rzeczy największym świństwem?"

"- Może on i głupi ale swój rozum ma
- Swój ma, jak to głupi
- Jak kto ma swój rozum ten głupi nie jest, po mojemu... pomojemu głupie są te co cudzy rozum mają. Z rozumem jest jak z butami - własne buty masz to choć stare i ciężkie, a wszędzie dojdziesz, a cudze jak za duże to z nóg lecą, jak za małe to piją, obcierają, przejdziesz kawałek drogi i nogi se pokancerujesz i stoisz jak ta dupa."

"Zawsze miło jest wiedzieć, że ktoś ma gorzej od nas. Ktoś przecież musi być tyłkiem tego świata."

"OSTRZEŻENIE EGZYSTENCJALNE

Uwaga!!!
Jeżeli ktoś powie ci,
że życie piękne jest,
a mówiąc to, wzruszon będzie,
na pograniczu drżenia głosu,
to zaopiekuj się nim,
bo on, chyba, kurwa, przybył z kosmosu."

"I ja się zakochałam tak potwornie, że np. poprosiłam go do tańca. To była piosenka „Gdy tańczę z tobą to świat się uśmiecha” i on mi odmówił. Ja natychmiast postanowiłam popełnić samobójstwo. I pamiętam, że postanowiłam truć się gazem. Puściłam gaz i postanowiłam pożegnać się z życiem. I wtedy moja mama zawołała „Agnieszka” czy tam „Agusiu, zupa na stole”. I ja wyjęczałam umierającym głosem syreny: „Ale jaka?”. I usłyszałam z kuchni: „Pomidorowa”. Postanowiłam zjeść przed śmiercią jeszcze jeden posiłek i jakoś mnie ta zupa na tyle wzmocniła, że żyje do tej pory."

"Najtrudniej jest przeżyć następne pięć minut. Życie to jest następne pięć minut. Najczęściej trzeba coś przełożyć z miejsca na miejsce, a potem z powrotem na to samo miejsce. Wstać, usiąść, pójść, zareagować. A jednak nie ma innego życia jak tylko następne pięć minut. Reszta to wyobraźnia."

„Musi pan pamiętać, że prawie każdy, z kim pan porozmawia serdecznie, a jeszcze jak wypije kielicha, powie panu, że się czuje samotny. Poczucie samotności jest rodzajem choroby, wszyscy ją mają czy wszystkim się ona udziela – i fakt, że się znajduje kogoś podobnego, podobnie myślącego, przeżywającego podobne problemy, podnosi na duchu."

"Zawsze uważałem, że gotowanie to czynność kojąca nerwy i przynosząca wytchnienie, a więc powinna stanowić najświętszy, należycie celebrowany moment dnia. Ba, nawet byle polewka odgrzewana dla bandy miejscowych ochlapusów zasługiwała na chwilę skupienia i odpowiedniej uwagi. Kucharz to wszak nie spocony grubas mieszający w kotle i rzucający ochłapy zgrai paskud, ale ten, który stoi na straży dobrego samopoczucia otaczających go ludzi, ich energii życiowej, więzi rodzinnych, a nawet samego życia."

"Była późna jesień. Włóczykij szedł dalej na południe, lecz co jakiś czas rozstawiał namiot i pozwalał dniom mijać, jak chcą, chodził sobie i przyglądał się różnym rzeczom, nic nie myśląc i nic nie pamiętając, i dużo spał.

Zachowywał ostrożność, ale niczym się właściwie nie interesował i nie obchodziło go, dokąd idzie - chciał tylko iść dalej".

"( ... ) nie widziałem jeszcze
ludzi, którzy spotkaliby się
w dobrym miejscu życia.
Takiego miejsca w życiu nie
ma i być nie może. Zawsze
zdaje się, że jest zbyt późno
lub zbyt wcześnie; że zbyt
wiele doświadczenia albo że
zbyt mało. Zawsze coś stoi
na przeszkodzie."

"Mieliśmy łódkę. Zaciągałem ją czasem, gdzie największe szuwary, wszyscy mnie wołali, wołała matka, wołał ojciec, a nie odzywałem się. Leżałem sobie na dnie i czułem się, jakby mnie nigdzie nie było. I gdyby pan mnie spytał, czy byłem kiedyś szczęśliwy, to jedynie wtedy".

"Szczęście to jest radość powtarzania. Jeśli ktoś stanął nad ranem w porcie, spojrzał w morze i zobaczył nagle jak niebo pęka i ze stalowej jamy wynurza się rdzawa kreska – jak w rozpalonym piecu – to znaczy… no właśnie, to nic nie znaczy. Bo ten, kto znalazł tam się jeden jedyny raz i się ucieszył raz szaleńczo, to nie jest jeszcze człowiek szczęśliwy. To jest człowiek, któremu się coś udało. (…) Ale człowiek, który chodzi na brzeg codziennie i za każdym razem jest olśniony, to jest człowiek szczęśliwy."

"Czy przyjdziesz pod to drzewo,
Niezwykłe pośród drzew?
Tam gdzie się spotkaliśmy, wolności usłysz zew.
Kto był tam, ten sam widział
Zrządzenia dziwnej mocy,
Czy zechcesz przy tym drzewie
mnie spotkać o północy?"


DOWCIPNY KĄCIK:

"Krasnolud i jego dziewczyna poszli na randkę. Kiedy odwiózł ją do domu, jego dziewczyna powiedziała: „Uważaj w drodze do domu brodaczu. Nie chciałabym, żeby ktoś ukradł wszystkie pieniądze, które zaoszczędziłeś dziś wieczorem!”

"Jaka jest różnica między cebulą a elfem? Płaczesz, kiedy kroisz cebulę!"

"Krasnolud do elfa:
-Twoja matka poszła dziś na rynek w takich niebieskich atłasowych spodniach?
-Nie, w czerwonej spódnicy.
-A, to spotkałem dziś Twego starego!"