Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.
Wisława Szymborska
Portret kobiecy
Livia San Quentin
Wiek: 22 lata
Wzrost: 188 cm Rodzinny kurdupel (niższa od ojca, matki i trzech sióstr)
Nie jest w niczym wybitna. Zna się trochę na typowo babskich sprawach i odebrała powierzchowne szlacheckie wykształcenie. Przeżyła też morderczy matczyny trening i umie walczyć. Chce być bohaterką i zapisać się na kartach historii.
Pojechała odwiedzić dalekich krewnych ojca w Amorion ale po kolejnym pełnym niezadowolenia komentarzu z ich strony napisała krótki list i zwiała na trakt popełniać czyny bohaterskie. W tej okolicy mało kto słyszał o jej matce a nazwisko SAN QUENTIN nie wywiera żadnej specjalnej reakcji.
Matka Livii to wielka bohaterka i niezrównana łowczyni potworów, która królestwo niejeden raz uratowała. Alatana córka Hereny pochodzi z plemienia, któremu najbliżej do amazonek i choć nie wyznaje wszystkich ich wartości, to dzieci wychowuje w tradycyjnie spartańskich warunkach (z przerwą na te szlacheckie dyrdymały, na które nalega ich ojciec).
W nagrodę za zasługi dostała rękę (nogę czy co tam jeszcze chciała) czwartego syna władcy sąsiedniego królestwa (zwrotów nie uwzględniało się). Jako że nigdy nie lubiła męskich troglodytów, a uwielbiała bishów to gdy tylko zobaczyła Lauresa San Quentin, stwierdziła, że jest na tyle ruchable, że nawet może go poślubić. Ojciec Livii, czwarty syn króla, piękniś i lekkoduch, typowy szlachecki eye candy niewiele miał w tej sprawie do powiedzenia. Taki już los młodszych synów – być towarem na matrymonialnych targach. Dbanie o urodę jest teraz jego najważniejszym obowiązkiem, bo żona uwielbia na niego patrzeć. Trochę wieszczy, bo umie, trochę ściemnia, bo lubi dramy. Żona ustawia go na piedestale i zabrania z niego schodzić.
Życie bohatera żądnego sławy i chwały nigdy nie jest łatwe. Pełne jest wyrzeczeń, trudnych decyzji nazbyt często podjętych w pośpiechu i zostawia za sobą szlak trupów mniej lub bardziej planowanych.
Samo ustalenie ścieżki kariery jest trudne, trzeba brać pod uwagę wiele czynników. Jeśli chcemy zdobyć szybki rozgłos należy tak wybierać zlecenia by się nie narobić a zarobić. Odstawianie pokazówek, robienie ustawek, tłumne używanie członków drużyny w roli przynęty i bezlitosne porzucanie na pastwę losu towarzyszy jest wtedy na porządku dziennym. Więcej czasu spędza się na polerowaniu rynsztunku i dbaniu o zgryz (by olśniewać uśmiechem okoliczne damy i okazjonalnie kawalerów), niż na prawdziwej walce. Nie jest to sposób jaki można polecić wszystkim, trzeba być odpornym psychicznie wyrachowanym draniem lub cwaną szują by podołać takiemu stylowi życia przez lata.
Lepszy chociaż dłuższy i nie we wszystkich przypadkach sposób to po prostu konsekwentnie i rzetelnie robić swoje, powoli zdobywać doświadczenie i rozgłos. Mniej prestiżowe za to znacznie częstsze i prostsze (niestety też zazwyczaj mniej płatne) zadania dadzą wdzięczność społeczeństwa, zaskarbią miłość prostego ludu i stopniowo zwiększą popularność. Nie należy z nimi przesadzać bo popadniemy w ubóstwo (a nikt nie lubi wojowników bez grosza) a rezygnować całkiem nie wolno, bo to zemści się w przyszłości. Niejeden sławny choć nadęty bohater skończył nadziany na widły wśród ciemiężonego, zrozpaczonego, rozjuszonego i rozczarowanego pospólstwa. Imagistyka społeczna zawsze jest w cenie chociaż uciekając przed niebezpieczeństwem czasem zapomina się o niej a niesłusznie. Jak cię widzą, tak ci płacą. Lepiej, by widzieli cię wyraźnie gdy przychodzi do wypłacania nagrody. Dlatego w przypadku opieszałości zleceniodawcy lepiej obić mu inne części ciała a głowę pozostawić w spokoju.
Zawsze można liczyć na szczęście, mniej lub bardziej epickie. Jak się ma wielkie szczęście to i może się zdarzyć, że szewc smoka ubije. Zwłaszcza jak alchemicy wodopój zatrują, spuszczając do niego ścieki z pracowni.
Od rozważań bolała ją głowa, a od siedzenia w siodle już trzeci dzień – dupa. Szukała czegoś na tyle epickiego by powstała z tego legenda. Na razie na trakcie nie działo się nic ciekawego, nawet bandyci jej jeszcze żadni nie napadli. Gadała bardziej do siebie niż do konia, który już dawno przestał zwracać uwagi na jej marudzenie.
— Tak więc oto jestem, żądna sławy i chwały, stoję tu... — spojrzała jeszcze raz w poszukiwaniu punktów orientacyjnych. Nie znalazłszy żadnych westchnęła przeciągle — pośrodku niczego i zaczynam swoją legendę!
Nie bardzo chciała przyznać, nawet sama przed sobą, że wie jak zacząć. Postanowiła znaleźć jakąś karczmę i to nie ze względu na nocleg tylko gorzałę. Ot by się upić, mordę komuś obić i by potem gadali. Nie ważne co, byle dobrze ją opisali. Krępujące biograficzne wzmianki i tak utoną w mroku dziejów. Popędziła konia i już w lepszym humorze snuła plany na przyszłość.
Mavican Calavra
Imię: Mavican
Nazwisko: Posiada. Nie widzi jednak powodu by je podawać do publicznej wiadomości. Bycie ocenianą przez pryzmat Rodu ją nie bawi. Woli by inni doceniali jej własne zasługi a nie jej przodków. Z rodziną nie utrzymuje bliższych kontaktów, nie przysparza jej chluby ni chwały i nie widzi powodu by utożsamiać się z nią. Członkowie Rodu szanują jej decyzję choć jej nie rozumieją. W końcu „młodość musi się wyszumieć”.
Wiek: 30 lat
Rasa: półelf. Szpiczastoucha była matula a ojciec to zacny człowiek. Nie jest uczulona na punkcie bycia mieszańcem, nie ma kompleksów z tego powodu. Wszelkie przytyki traktuje jak żałosne próby podbudowania ego przez osoby ją obrażające.
Oczy: Barwy bezchmurnego wiosennego nieba w słoneczny dzień lub chabrów na ukwieconej łące.
Włosy: Ciężkie pukle mieniące się kolorami dojrzałego żyta i zbożowej kawy z dużą ilością mleka sięgają aż do pośladków. Przez ich ciężar nosi głowę uniesioną wysoko co sprawia czasami mylne wrażenie, że „zadziera nosa”.
Cera: Należy do tych osób, które nigdy nie opalają się na brąz.
Wzrost: 175cm
Charakter: Nie uważa się za dobrą ani złą. Nie jest ani przesadnie pomocna ani jakoś wrogo nastawiona. Kłótni wszczynać nie lubi lecz od nich nie stroni. W równym stopniu bywa interesowna jak i altruistyczna. Potrafi być zarówno potulna jak i pyskata. Jest kobietą a ta jak powszechnie wiadomo „zmienną jest”.
Rodzina: Standardowo ojciec i matka, ba nawet jakaś starsza siostra pałęta się po świecie. Poza tym tabuny innych krewnych, których imiona co prawda zna ale rzadko wymienia. Ukochany dziadek umarł gdy była mała, podobnie jak jej przyszywana matka. Poza tym miała ulubioną ciotkę, która zostawiła jej w spadku dom.
Kilka faktów z życia Mavican o których mogłeś usłyszeć choć wcale nie musiałeś:
*Uważa romantyzm za chorobę i boleje nad faktem iż jest ona z reguły nieuleczalna. Bukiety rozbiera na części pierwsze i analizuje znaczenie poszczególnych kwiatów i kolorów.
Jest bardzo religijna, modli się codziennie. Bóstwa do którego zanosi swe prośby próżno szukać w panteonie amoriońskim.
*Ma tatuaż na kostce. Taki poplątany zawijas na szczęście poprzetykany takim zasupłanym przeplatańcem odganiającym złe duchy, furiatów, wariatów, pomyleńców i poborców podatkowych.
*Podpijanie jej trunków może skończyć się ciężkim zatruciem gdyż doprawia je po swojemu. Nawykłemu do trucizn i dziwnych ziołowych mieszanek organizmowi niezbyt smakuje normalne jadło.
*Najprawdopodobniej nie pochodzi z prawego łoża. Matka tylko jedno łóżko miała w sypialni i trudno określić czy prawe ono było czy lewe. Matula nigdy jakoś nie wyszła za mąż ale dziwnym trafem nikt z mieszkających w pobliskiej wiosce wieśniaków nie czynił jej wyrzutów ani nawet jej nie obgadywał przesadnie. Ach ci zabobonni, strachliwi wieśniacy.
*Z rodziną to dobrze nawet na portretach nie wychodziła. Malarze mieli zawsze problem z uchwyceniem rysów jej upiornie bladej matki, poza tym strasznie narzekali na kościanych strażników jej siostry, którzy podobno łypali na nich złowieszczo.
*Panicznie boi się oszaleć co oczywiście powoduje iż popada w coraz większą paranoje a stamtąd już całkiem blisko do obłędu.
*Jeśli powiesz jej, że jest ładna zbyje to milczeniem lub spojrzy na ciebie z powątpiewaniem. Jeśli stwierdzisz, że jest brzydka uzna, że masz coś nie tak z oczami i w litościwym odruchu sporządzi Ci mieszankę ziołową na poprawę wzroku.
NON CLIMA
* Moja postać to nie ja (ani jedna, ani druga ani żadna inna jeśli się pojawi). Jeśli nie potrafisz nas odróżnić to trudno. Najwyżej będziemy na Ciebie chóralnie wrzeszczeć lub stadnie budzić niesmak.
* Moja postać nie jest nieśmiertelna i nie posiada boskich mocy, nie znaczy to jednak, że będzie jej przeszkadzać jeśli zechcesz ją ubóstwiać. Jak najbardziej możesz składać ofiary, datki i śpiewać pieśni pochwalne.
* Nie przeszkadza mi PG, możesz być tak bardzo OP jak tylko chcesz o ile nie zaczynasz kierować moją postacią. Mam wielkie pokłady wyobraźni i na pewno znajdę sposób by popsuć Ci plany i w wredności swojej wykorzystam każdą możliwość by to zrobić.
*Możesz spotkać mnie wszędzie ale jak wybierzesz jakieś niezwykłe miejsce nie dziw się proszę, że powód dla którego moja postać tam będzie może być delikatnie rzecz ujmując osobliwy.
*Ero sesje? Jak musisz to pisz jednakowoż nie masz absolutnie żadnej gwarancji, że kiedykolwiek dojdzie do czegokolwiek między naszymi postaciami. Jednak to wolny kraj i pisać możesz o wszystkim. Tylko licz się z tym, że odpiszę w swoim stylu i sesja może nie podążyć w wybranym przez Ciebie kierunku.
* Lubię OT. Można do mnie pisać. Wszelkie plotki jakobym gryzła każdą napotkaną osobę są mocno przesadzone. Tak samo jak te, że jestem wredną, złośliwą, jadowitą, podstępną, nikczemną zołzą bez sumienia. Sumienie posiadam (leży sobie schowane w komodzie) tylko nie używam co by się nie zużyło.
* Nie odpisałam a siedzę online? To znaczy, że mnie real zaatakował, porwali kosmici, mutanty z innego wymiaru albo insze teletubisie. W każdym razie było to na pewno straszne i absorbujące i zależały od tego jeśli nie losy świata to przynajmniej mojej kolacji.]