
Profil gracza:
W pewnym zapomnianym przez bogów borze żył goblin o imieniu Globlun Grzymb. Nie był to zwykły goblin – seplenił i miał wadę budowy żuchwy, a jego rodzina, jak głosiła stara pieśń przekazywana w jego rodzie z pokolenia na pokolenie (śpiewana wyłącznie na grzybni), wzięła się z mezaliansu goblina i podgrzybka brunatnego. Dziadek Globluna, Grzybold, wyrósł podobno w 1347 roku pod dębem jako kapelusz, a babcia była całą kolonią purchawki.
Grzymb nie chodził – jeździł. Jego wierzchowcem była łasica imieniem Edeltrauda, dawna hrabina, która za karę za nieopłacanie składek ubezpieczenia społecznego swoich poddanych została przemieniona w gryzonia przez lokalnego druida-komunistę. Edeltrauda miała siodło z mchu, lejce z pajęczyny i fatalny zwyczaj gryzienia wszystkiego, co nie było Grzymbem (a czasem i jego, dla zasady).
Pewnego deszczowego wtorku Grzymb postanowił zdobyć Święty Graal Grzybni – legendarny okaz smardza stożkowatego, który podobno potrafił ugotować się sam w maśle czosnkowym. Wsiadł więc na Edeltraudę, krzyknął "Wyszuramy”, i ruszyli galopem przez las.
Po drodze spotkali jakiegoś wampira, który oburzył się ich widokiem i zażądał natychmiastowych wyjaśnień. Grzymb, nie rozumiejąc nic, wypuścił chmurę zarodników halucynogennych. Wampir zaczął mieć wizje o odległej krainie w której ludzie poruszali się lotniskowcami, trudnili się wydobyciem żilaza i czcili ogórki. Krzycząc z przerażenia pobiegł w las, a Grzymb się oddalił.
W końcu dotarli do jaskini, gdzie czaił się smok – wielki, zielony i uczulony na gluten. Grzymb wyciągnął kanapkę z chlebem orkiszowym. Smok dostał natychmiastowej reakcji anafilaktycznej i stracił przytomność.
Grzymb znalazł smardza. Okazało się, że smok siedział na nim, i nie nadaje się on do spożycia z powodu cech rozkładu. Globlun zaklął i odjechał na łąsicy do domu.
|