Profil gracza:
Mówi się, że nasze życie składa się z momentów, w których bezpowrotnie tracimy cząstkę siebie. Moment to coś, co pozostawia w naszych sercach trwały ślad. Jeden pozostawi zatłuszczoną smugę dłoni, inny rysę, a jeszcze inny rozbija serce na ostre drzazgi szkła. To właśnie w tych momentach gubi się fragment naszego 'ja'. I choćbyśmy powstawiali raz, drugi, trzydziesty, nie odzyskamy zagubionej części. Co więcej... Im częściej będziemy powstawać, będzie to oznaczało, że stracimy coraz więcej z nas samych.
♦Imię - Tariel – pierwotnie bezimienny
♦Nazwisko - Eldarmoon
♦Wiek – nieznany, fizycznie 25 lat
♦Znaki szczególne - tribalny tatuaż przedstawiający wizerunek zarazy jednego z 4 duchów szeolu
♦Profesja – Łowca głów
♦Stan cywilny – Wolny
Wygląd
Wysoki, mężczyzna, o atletycznej budowie ciała, harmonijna sylwetka współgra z proporcjami jego ciała, za życia bardzo dbał o swoja doczesna powłokę, po śmierci pozostała z nim na zawsze . Twarz pociągła, kruczoczarne włosy luźno opadają na twarz, nieraz związywane w misterny warkocz zaplatany wokół szyi by nie krępował ruchów. Stalowe oczy chłodne i przenikliwe,wiecznie czujne i skupione na otoczeniu, drapieżne rysy, marmurowe oblicze wyciosane przed wiekami, nieczęsto sie zmienia pod wpływem emocji.
Ubiór- Manieryzm Tariela...
Manieryzm Tariela po śmierci nie uległ zmianie, pozostało mu zamiłowanie do luźnego prostego odzienia, nie krępującego ruchów w walce, skórzane karwasze na nadgarstkach ponadziewane szpilami, stanowią osłonę przed próbą pochwycenia za dłonie, w stalowym uścisk dzierży krotki zakrzywiony miecz często nasączony trucizna. Jego tors chroni napierśnik, wykonany z dobrej bułatowej stali , chroniąc też i wrażliwe serce, czarne obcisłe spodnie wpuszczone w skórzane trepy, okute stałą chronią nogi, bułatowe nagolenniki ochraniaj tez kolana, nieraz nosi wytarty już czarny płaszcz z kapturem, zwłaszcza podczas dnia chroniąc się przed promieniami Sol. Nosi ze sobą dwa zakrzywione ostrza, jeden w pochwie na plecach drugi przy prawym boku, przy lewym natomiast lekka ręczną kusze i za plecami ćwiekowany bat.
Natura nieśmiertelności
Wampirem jestem i krew jest moja zapłatą. Tariel umarł dawno, piaski czasu zatarły jego imię w księgach rodowych, umknęło to skrybom, jako bezimienny powołany za rządów dawnego władcy Dariusa. Pochodzenie linnia krwi gangren, stwórca Markus z V pokolenia, po śmierci przybrał imię Tariel, wielokrotnie porzucany i wypróbowywany przez stwórcę w krwawym sporcie jakim są łowy. Tariel był zwierzyną dla Markusa, wielokrotnie sycił się krwią swego pierworodnego, doprowadzając go niemal do skraju zagłady, ostatecznie zgładzony prze swego syna. Potępione igrzyska kontemplowane przez zwyrodniale wampiry ze spaczonej odnogi gangrelow, zakończyły się wraz z diableria jaką Traiel uczynił na Markusie, grobowiec pradawnego wampira spłonął wraz z nadejście dnia, gdy Tariel zasnął na kolejne sto lat zakopany głęboko w ziemi. Ponowne narodziny, objawiły się w nim przebudzeniem świadomości gdy odnalazła go Rein jego nauczycielka i przyszła mistrzyni, Tariel rozwinął się pod jej okiem ukazując pełnie swych sil.
Naturą wampira jest krew, jakkolwiek byś uciekał wróci do ciebie, bestia pożąda twej duszy, zanurz się w mroku i wypełnij go , żyj w swej naturze bestii nie tracąc swego ja. Moim rzemiosłem jest krew, w niej mam upodobanie, rzeźbie w ludzkich istnieniach głębokie bruzdy rokoszując się zapomnieniem i wiecznym życiem pośród nieskończonego cyklu życia, wieczny nieporuszony łowca.
Tariel jest wampirem, enigmatyczny opanował do perfekcji sztukę wypierania uczuć, żyje w zgodzie ze swoja natura, jako bestia i zarazem łowca. Zachował swoje ludzie upodabnia do walki, realizując się pośród śmiertelnych jako doskonały łowca głów i najemnik, żyje według wolnych zasad, uznając racje silniejszego a ponieważ z reguły on jest tym silniejszym, nic nie staje mu na przeszkodzie. Mimo to jest czujny i bardzo rozważny, pomimo natury bestii analizuje każdy krok co czyni go wyjątkowym drapieżnikiem pośród wampirów, często tez wynajmowany podczas krwawych łowów ogłaszanych w Ellace. Egzekutor woli księcia zabija tych na który ciąży pieczęć hańby. Wytrwały i konsekwentny, opanowany potrafi pozwolić sobie na chwile słabości i rozluźnienia, stara się by nie zatracić się w wampiryzmie zbyt mocno. Co trzyma go przy świadomości, ostatnimi czasy uczucie darzone do pewnej kobiety ale tego nigdy nie zdradzi. Mistrz walki wręcz, kusznictwa i sztuki przetrwania.
Dyscypliny:
♦akceleracja
♦hart
♦transformacja
♦animalizm
♦potencja
♦nadwrażliwość
VIKTORIA!
Strzały przecinały miasto i wszędzie zdawało się słyszeć odgłosy walk. Ogień obejmował coraz to większą część miasta i nikt już nie zwracał uwagi na mężczyznę kroczącego przez piekło. Ogień nie imał sie jego ciała, podobnie strzały, poruszał się niepowstrzymanie do przodu. Miał ze sobą swój miecz, ostrze wypróbowane w setkach bratali, bułat lśnił jak zaklęty. Krew skapywała z jego ust plamiąc stalowy napierśnik. Chmury przesłoniły niebiosa i popłynął deszcz, zimne krople spływały po jego obliczu sklejając czarne jak noc włosy. Po chwili ulewa rozpętała się na dobre a płomienie syczały unosząc wokoło podmuchy pary, niewidoczny jak duch kroczył ku przeznaczeniu. Ostatni przystanek na swej drodze, który pozwoliłby mu na zawsze zapomnieć o walce i oddać się ciszy. Czarny płaszcz przewieszony przez ramie zerwał porywisty wiatr. Ślepia kolory krwi, wywoływały roshak w sercach napotkanych wojowników, przypadkowo wplatani w rozgrywkę miedzy nieśmiertelnymi, nieświadomi toczyli swoją własną batalie, krwawe łowy zakończa się wraz z nadejściem świtu. ZAPOMNIENIE!! OSTATECZNA ŚMIERĆ!! GŁÓD!!
Tariel dotarł do głównego dziedzińca gdzie napotkał odmieńca. Był on wraz z hordą swych ghuli, pierwsi padli ci którzy stanęli mu na drodze, reszta umknęła w popłochu. Wojny, w jakie się mieszał, w tysiące bitew, dziesiątki lat by dopaść swego celu, naprzeciw niego stal on, jego cel, wciąż żyw, już niedługo jego krew miał wsiąknie w ziemie.
- Widzę, że nie tylko ja otrzymałem pocałunek, co?
Przeciwnik wykpił go wzrokiem i roześmiał się cicho, nie przerażało go to, czym stał się. Nie spodziewał się też, że dzisiejszego dnia wyzionie ducha i poleje się esencja... Jego własna bagnista maź. pozostałość żylna.
Rękojeść miecza się poruszyła i po chwili tango się rozpoczęło. Pierwsze ciosy. dokładne i wypracowane. Napięte mięśnie i intensywność porównywalna do uderzających kropel o bruk. Garda, odbicie ciosu opisane na krzyż, skrzyżowanie ostrz i na nowo powrót i atak z góry. Tylko by zabić, by zranić by pożreć. Pół godzinna zabawa w błocie i krwi każdego, kto się zbliżył, odparowywanie i agresja przejawiana w obu nieśmiertelnych. Nienawiść, jaka unosiła się ponad nimi przytłaczała, pomimo to któryś musiał rozstrzygnąć walkę i zakończyć swój bój.
Z półobrotu wstrzymał ostrze dawnego najeźdźcy i wolną nogą wybił deskę pod sobą, podrzucił w ułamku sekundy. Chwycił ją pewnie i pchną markując jednocześnie cios kukrisem. Ten z niedowierzaniem spojrzał mu wprost w oczy a jego miecz wypadł z kamiennego uścisku, w tym momencie jego przeciwnik szybkim cięciem poderznął mu gardło i przypadł do szyi. Krew skapywała po jego wargach, gdy Tariel spijał osocze odmieńca. Wraz ze wschodem słońca ciało pokonanego zamieniło się w kupkę popiołu, którą wiatr rozniósł na wszystkie strony świata, lecz tego już niestety nie mógł widzieć, umykaj prze zbierającymi się żołnierzami Tariel zeskoczył z murów oblężanej twierdzy, zmieniając się w kruka.
Nowy rozdział
- Spóźniłeś się .
Powiedziała kobieta i wyszła z cienia rzucanego przez drzewo. Luna oblała ja srebrem, ukazując jej sylwetkę oczom mężczyzny.
-Obiecałem, że nie będę walczyć a dla Ciebie i tak niszczę te postanowienie
Spojrzał na jej mieniącą się skórę i ciemne oczy… miała w kąciku ust krew zauważył.
- Zresztą najwidoczniej znalazłaś zajęcie podczas mej nieobecności?
Uśmiechnął się do niej delikatnie.
Kobieta odwzajemniła uśmiech, z kącików ust otarła jakby intuicyjnie kropelki krwi, spojrzała mu głęboko w oczy rozchyliła zachęcająco wargi
- Kto pierwszy zabije wygrywa.
Nic więcej nie usłyszał z jej ust , momentalnie zamazała siew powietrzu, znikając w pobliskich lasach, a te były pełne nie tylko zwierząt ale też ludzi i innych stworzeń, nie raz zwano je przeklętymi, ale cóż wyzwanie zawsze liczyło się z pocałunkiem śmierci.
|