Logowanie

Email:
Hasło:

Przypomnij hasło...

Nie masz jeszcze konta?
Dołącz do nas!




Ekran: 1024x768
Javascript: włączone
Wiek min. 16 lat
Nieco wyobraźni


Milla (ID: 459)


  • Ranga: Szlachcic
  • Poziom: 63
  • Wiek: 135
  • Rasa: Wilkołak
  • Klasa: Złodziej
  • Charakter: Neutralny
  • Płeć: Kobieta


Profil gracza:





3 lata temu…

Wszystko wokół płonęło. Budynki zajmowały się jeden od drugiego, wraz ze wschodem słońca rozświetlając noc i zasłaniając niebo dymem. Nikt nie krzyczał; swąd palonych ciał będzie unosił się nad okolicą jeszcze długo.
Czołgała się przez zgliszcza, cała pokryta krwią i popiołem. Nie mogła stanąć prosto, bo spadająca belka, która wcześniej ją przygniotła narobiła zbyt dużych zniszczeń. Ból chciał rozerwać ją na strzępy, ubranie stopiło się z ziejącą raną na nodze, ale szukała dalej, zagryzając zęby. Obraz przed nią był całkowicie rozmazany – oczy podrażnione ciepłem i pyłem łzawiły bez przerwy, a gdy przecierała je brudnym rękawem albo wierzchem dłoni, to tylko pogorszała sprawę.
W końcu jednak go wyczuła. Wrażliwy nos, chociaż również atakowany z każdej strony intensywnymi zapachami, wyłapał go gdzieś w oddali. Przyspieszyła na ile było to możliwe, ciągnąc za sobą bolącą nogę, żeby w końcu dotrzeć do osoby, która była jej bratem przez ostatnie kilka lat. Przyłożyła palce do jego nadgarstków, a potem szyi, szukając pulsu. Oparła głowę na nieruchomej piersi, próbując usłyszeć jakiekolwiek oznaki tego, że jego serce dalej działało. Usłyszała tylko ciszę, przerywaną trzaskami płonącego drewna wokół niej. Uniosła głowę do góry i krzyknęła, zdzierając i tak już nadwyrężone płuca. Przeklinała wszystkich znanych bogów, boginie i bóstwa, przeklinała każdego, kogo spotkała na swojej drodze i przeklinała siebie, bo wiedziała, była tego pewna, że to ona go zabiła.



rok temu…
Zaciągnęła się dymem z cygaretki, wypełniając nim płuca do tego stopnia, że prawie się zakrztusiła. Wypuściła go powoli, ukrywając na moment swoją twarz przed rozmówcą naprzeciwko niej. Dym powoli opadał, odsłaniając brązowe, kręcone włosy spięte rzemykiem w luźnego warkocza, szare oczy pełne nienawiści i zmęczoną twarz o opalonej skórze. Była średniego wzrostu, ale mimo to sięgała rozmówcy do ramienia, przez co musiała patrzeć na niego z dołu. Zgasiła cygaretkę na blacie stolika pomiędzy nimi i skrzyżowała umięśnione, przeorane bliznami ramiona na piersi.
- Negocjacje się skończyły – powiedziała przyciszonym głosem, pomiędzy każdym słowem robią krótką przerwę.
- Negocjacje się w ogóle nie odbyły, panno… - odparł mężczyzna, ostentacyjnie zastanawiając się nad kolejnym słowem, jakby zapomniał, z kim rozmawia, po czym zaśmiał się nisko, gardłowo. – No tak, bezpańskie psy nie mają nazwisk. Warunki pozostają niezmienione.
Mówiąc ostatnie słowa spoważniał, a jego spojrzenie pociemniało, co sprawiło, że włoski na jej kręgosłupie stanęły dęba. Wstała od stołu tak gwałtownie, że krzesło za jej plecami przewróciło się, z głuchym stuknięciem odbijając się kilka razy od podłogi.
- Pożałujesz tego – warknęła, wsadzając ręce do kieszeni, bo za bardzo kusiło ją, żeby wykorzystać je do złamania mu nosa.
- Wątpię – odpowiedział, na nowo rozbawiony jej reakcją. Rozwalił się wygodniej na krześle, unosząc szklanicę z mocnym alkoholem i przyglądając się jej, jakby mógł z bursztynowego płynu wyczytać swoją i jej przyszłość. – Wszędzie cię znajdę, nie uciekniesz od tego. Prędzej czy później dostanę to, czego chcę, czy ci się to podoba, czy nie.
Odwróciła się na pięcie i wyszła z pomieszczenia. Mężczyzna jeszcze rzucił w jej stronę coś na pożegnanie, ale tych słów już nie słyszała. Opuściła stary, zapomniany magazyn, potem dzielnicę, żeby w końcu wykraść się z miasta i prędko do niego nie wracać. Bo może i mógł znaleźć ją wszędzie, ale ona nie zamierzała mu tego ułatwiać.



A potem... potem pojawił się On.
Jak rzep psiego ogona ♥












OT:
Znajdzie się miejsce na sesję, hmu
Zmienne IQ
POV: spotykasz mnie na swojej drodze


Milla in a nutshell