
Profil gracza:
Darling, I'm not here to dillydally!
Mówią, że Euphorbia pojawiła się w Elakce pewnej bezksiężycowej nocy, gdy ziemia parowała po deszczu, a powietrze było ciężkie od zapachu mokrych liści. Mgła spływała wtedy z gór niczym szare wstęgi, a w oddali słychać było wycie wilków – jakby przyzywały nową towarzyszkę. Nie ma domu ani historii, którą chciałaby się podzielić. Milczy o swojej przeszłości, a jej spojrzenie sprawia, że nawet najgadatliwszy karczmarz nagle znajduje wymówkę, by zająć się innymi sprawami.
Nie modli się do żadnych bogów, nie wzywa aniołów ani demonów. Wierzy jedynie w instynkt – w ten sam, który wiedzie drapieżnika do ofiary i pozwala roślinie przetrwać wśród chwastów. Plotki głoszą, że jej moc płynie z czegoś starszego i dzikszego niż magowie chcieliby przyznać. Kto wie, może to sam las tchnął w nią swoją wolę?
W karczmach powtarzają szeptem, że to wilkołak w skórze czarownicy, której serce bije w rytm księżycowych faz. Niektórzy widzieli ją podobno przy ogniskach, jak nuciła pieśni w języku, którego nikt nie rozumiał, a ogień przybierał wtedy kolor trujących ziół.
Euphorbia nie przywiązuje się do miejsc ani ludzi. Przychodzi i odchodzi bez pożegnania, pozostawiając po sobie echo kroków, zapach dymu oraz drobne znaki – jakby ktoś starannie układał w lesie gałązki w kształt symboli. Nikt nie wie, czego szuka w Elakce. Jedni mówią, że pragnie odnaleźć dawno zaginioną siostrę, inni – że ucieka przed własną przeszłością.
Ci, którzy próbowali podążać jej tropem, opowiadają później o niespokojnych snach, w których widzieli cień o czarnych oczach, kryjący się pomiędzy drzewami. Czy to ona, czy tylko złudzenie – nikt nie jest w stanie powiedzieć. Ale każdy, kto ją spotkał, wie, że w jej obecności cisza wydaje się głębsza, a noc – dłuższa niż zwykle.
|