Logowanie

Email:
Hasło:

Przypomnij hasło...

Nie masz jeszcze konta?
Dołącz do nas!




Ekran: 1024x768
Javascript: włączone
Wiek min. 16 lat
Nieco wyobraźni


Lilly Dies Irae (ID: 83)


  • Ranga: Mieszkanka
  • Poziom: 1
  • Wiek: 3911
  • Rasa: Wampir
  • Klasa: Złodziej
  • Płeć: Kobieta


Profil gracza:

Ojojo
Uwaga na brzydkie wyrazy
Bo się wciąż oszukujemy, że grają tu nowi ludzie a nie same skamieliny jak ja i Przytuliska



Lilianna Hołownia-Ostrażecka







Aktualnie pruła przez miasto dobrą setką ścinając wszelkie możliwe zakręty aż przetarła o szorstkość bruku skórzane spodnie na swym lewym udzie. 
Odetchnęła głębiej ściągając w końcu hełm z głowy. Niewielki obłoczek jej ciepłego oddechu uniósł się drobną parą w mrok nocy. Zaparkowała właśnie pod jednym z największych burdeli, właścicielem był baron narkotykowy a zarazem jeden z największych przemytników broni po tej stronie Europy. Mischa. Lil jako kobieta została zignorowana. Wreszcie stanęła przed obliczem Koralieva gubiąc kolejne prostytutki w sieci korytarzy budynku.
- Lilijkie!
Przepych z jakim się urządzał zawsze ją onieśmielał. Ze złota mógł mieć dosłownie wszystko, nawet kibel. Ale nie miał. Mischa był człowiekiem z natury pragmatycznym. Wolał złote spluwy niż kible. Szkoda żeby tak piękny surowiec się marnował. Pod platformami szpilek czuła nawet, że perski dywan na którym stawia nogi jest bardziej miękki niż pościel w jej łóżku a ilość faktury marmuru, hebanowego drewna czy alcantry wszechobecna w pomieszczeniu przytłaczała. Był ogromnym facetem o dłoniach jak bochny chleba. Gęste czarne włosy i wąs morsa przywodził jej na myśl nikogo innego jak samego Stalina. Z resztą uderzająco był do niego podobny. Z lekkością ją pochwycił i uniósł z ziemi by uściskać.
- Dyadya. Priyatno videt' vas.
Odwzajemniła uścisk gdy odstawiał ją na ziemię przeszli już płynnie na angielski. 
- Chyba wiesz po co przyszłam...
- Lilijkie. I tak miałem z Tobą pomówić na ten temat. Dawno temu obiecałem Twojemu ojcu, a mojemu przyjacielowi i wspólnikowi, że zaopiekuję się Tobą. A dzisiaj radzisz sobie świetnie sama. Ojciec byłby dumny.
Lilianna skinęła jedynie głową, że rozumie i jednocześnie dziękuję za pochwałę. Za to przewróciła oczami gdy reszta ferajny pojawiła się w biurze Koralieva.
- A ta suka co tutaj robi...
Wyrwało się jej pod nosem, widząc wchodzącą dziewczynę. Miała oczy niebieskie jak tafla Bajkału, włosy przypruszone popiołem jak na słowiankę przystało, niewielkie ale pełne usta. To rodzaj tego naturalnego piękna, które posiadała tylko odsetkowa część dziewcząt. Też nie wyglądała na zadowoloną widząc Liliannę. Najwyraźniej miały na pieńku ze sobą i to się czuło. Ale to ona zasłała biurko Mischy planami budynków i patroli strażników. 
- Zapoznajcie się z planami, mamy max godzinę na przygotowania.
W głosie dziewczyny wciąż zalegał silny wschodni akcent mimo tego, że angielski sam w sobie był bezbłędny, wyglądało na to, że miała się go chyba nigdy nie pozbyć. 







Lilianna podeszła do biurka, przyglądając się planom. Widoczny dla wszystkich palący Lilianę żywcem wzrok dziewczyny nie przeszkadzał samej srebrnowłosej ale wywoływał nieprzyjemne uczucie bycia obserwowanym. Wycelowała palec w bramę wjazdową, którą za pewne przywożono towar do jubilera.
- Wygląda na solidnie obstawioną, zły punkt żeby zacząć. A tu?
Jej palec powędrował do wejścia z drugiej strony, które wcale nie prowadziło bezpośrednio na tyły sklepu a do przylegającego budynku.
- Proponuję zejść pierwszym lepszym mieszkaniem na tył.
- Cały tył patroluje strażnik.
Odezwał się nagle łysy gość, jedyny chyba starszy niż Mischa.
- No to się go uciszy.
Wielkodusznie zaproponowała Lilianna na jego słowa, nie wyglądało na to żeby się znali.
- No to zostają Ci 3 pagery do wyłączenia a w środku jest 7 strażników. Coś pójdzie nie tak i jesteśmy upierdoleni na amen.
- Ile do otwarcia sejfu?
- 6 minut, kolejne 2, do 3 na wynoszenie
- Kurwa ile? I oni mają tego udaru nie usłyszeć? Pojebało was?
Lil nie wyglądała na zadowoloną w ogóle, przyglądała się przestrzennemu modelowi sejfowych drzwi rozrysowanemu na kartce, odetchnęła tylko cicho.
- Inne zabezpieczenia?
- Stałe wiązki laserowe w całej komnacie z sejfem, żebyśmy się dostali ktoś musi je wyłączyć a wiadomo kto wygina się z nas najlepiej. Cześć Lil.
Pojawił się nagle, nieproszony. Gość wyższy od srebrnowłosej, z wiecznym łobuzerskim uśmiechem przyklejonym do twarzy, długie, ciemne włosy miał splecione na plecach w kłos. Na sobie nieskomplikowany taktyczny, czarny mundur, kamizelę a rękę opierał na uzi, leniwie zaczepionym o pasek.
- Cześć Adam. Możesz skupić się na akcji a nie pierdolić bez sensu? Twoja Anka i tak ma za grubą dupę i nie przeciśnie się między wiązkami więc wiadomo, że ja będę musiała iść.
Do biura wróciła dziewczyna i dopiero teraz atmosfera zrobiła się zawiesista. Ta trójka, każdy z nich ewidentnie mieli coś do siebie.







- Tego szukasz?
Na palcach długowłosego wisiała połyskująca czerwienią maska Ameonny. Widać znali się dość dobrze skoro znane mu były jej preferencje. Lil capnęła ją z jego ręki bez jakiegokolwiek "dziękuję" i naciągnęła na twarz. Ukrywała tożsamość dziewczyny całkowicie, zmieniając ją w demona. Zaciągnęła na sobie paski kamizelki kuloodpornej i zacisnęła kaburę z desertem na swoim udzie. Na ramieniu zawiesiła MP4. Karabin szturmowy na jej drobnym ciele wydawał się wręcz idiotycznie duży. Na jej piersi zawisły dwa dodatkowego zagłuszacze, ot na wszelki wypadek a kilka opasek wcisnęła między swój brzuch a kamizelkę. Widać nikt nie był chętny skończyć akcji przed jej rozpoczęciem. Każdy miał już pluskwę komunikatora wpiętą do ucha.
- Wszyscy gotowi, mamy kontakt? To jedziemy.
Dopytywał długowłosy chłopak ukryty już za obliczem hiszpańskiej bella del muerte, jednocześnie zaciągając metalową roletę paki. Wnętrze było oświetlone tylko kilkoma słabymi żarówkami a zawieszone na jednej ze ścian ręczne monitorki zapaliły się przekazując obraz z tego co na zewnątrz ciężarówki, poza jednym, który nadal był zgaszony. Musieli przedostać się na drugi koniec Londynu więc podróż trwała chwilę, akurat tyle by nabudować podniecenie i ekscytację we wszystkich. Wszyscy chcieli tej kasy, tego shitu, który mogą zdobyć dzisiejszej nocy. Dlatego wyskakiwali z furgonetki energicznie, jeden po drugim. Skurwysyńsko ciężka torba z udarem przypadła w udziale łysemu więc szedł ostatni, za resztą. Lil podała zgaszony monitor do ręki typowi za kierownicą a ten wybudził się, gdy tylko niewielki dron zaczął śledzić całą piątkę. Na obrazie widoczna była najbliższa okolica w 360 stopniach. Sterować musiał jednak ktoś inny bo urządzenie samo pofrunęło powyżej budynku by zweryfikować gdzie znajduje się strażnik będący z tyłu. Patrolował sam tył więc mieli w zasadzie wolną drogę.