Logowanie

Email:
Hasło:

Przypomnij hasło...

Nie masz jeszcze konta?
Dołącz do nas!




Ekran: 1024x768
Javascript: włączone
Wiek min. 16 lat
Nieco wyobraźni


Seth Hill (ID: 169)


  • Ranga: Mieszkaniec
  • Poziom: 130
  • Wiek: 2060
  • Rasa: Wampir
  • Klasa: Rzemieślnik
  • Specjalizacja: Górnik
  • Charakter: Diaboliczny
  • Płeć: Mężczyzna


Profil gracza:





Som wulgary, okok. Jak nie lubisz to nie czytaj, a poza tym to pal wroty.


Wydarzenie:
Data: 19.04.2024, 23:25
Poślubiłeś(aś) gracza o ID: 97. Możesz się rozwieść za: 19042024 sztuk złota.

TOP TIER MVP GOAT MARRIAGE, LEPSZEGO MIEĆ NIE BĘDĘ. WIĘC NIE MUSICIE JUŻ STAĆ W KOLEJCE, NIE MACIE SZANS.

--------------------------------





Tej nocy, po raz pierwszy od wielu miesięcy, spał nad wyraz spokojnie. Pozwalając swojej krwi ostygnąć po jednej z najbardziej intensywnych nocy w całym jego nie-życiu. Kiedy tylko słońce ponownie zaszło za horyzontem otworzył leniwie oczy. Automatycznie, jak na autopilocie, szukał dłońmi obecności Lil, ale tej już tu nie było. Pewnie zbudziła się wcześniej i poszła ogarniać jakieś swoje sprawy. Wymacał tylko dłonią swój telefon by spojrzeć na zegarek. W tym samym momencie jego czulsze od przeciętnego śmiertelnika zmysły przeszły w tryb czujności kiedy usłyszał dźwięk klamki. Szybka analiza w głowie zapaliła czerwoną lampkę, bo nie przypominał sobie by Lilianna miała problemy z otwieraniem drzwi do własnego pokoju. Był przed "śniadaniem", ale pobudził swoją krew i leniwie wygramolił się z trumny. Kompletnie zapomniał o tym jak bardzo niewygodny to był sposób snu. Pan były panicz z Camarillii to w swoim schronieniu miał łóżko wodne.
- Puka się, kurwa... - Mruknął leniwie rzucając spojrzenie na przybysza.



"Like two halves
Of the same heart
If we ain't together
Then the whole thing falls apart
Yeah we both fall apart"



Nie wiadomo skąd, ale obok Setha pojawił się Archont wraz z Szeryfem i Strażnikiem Elizjum. Zamknęli się wraz z nim w gabinecie i uruchomili system zabezpieczeń zamieniając pomieszczenie w solidny panic room. Seth spokojnym krokiem dotarł do fotela na którym usiadł i odpalił papierosa patrząc się pytająco na Chase'a.
- A wy co? Wyglądacie jakbyście samego Kaina spotkali. - Rzucił spokojnie teatralnym ruchem strzepując popiół na ziemię.
- Ty mi powiedz, Seth. Co tutaj się odpierdala, co? Szturmują nas.
- Ale kto? - Nachylił się nad biurkiem odkładając papierosa do popielnicy i opierając głowę na kostkach swoich dłoni.
- Czyżbyście nie byli na tyle kompetentni, że daliście się rozrosnąć tej, rzekomo groźnej, komórce Sabatu? Ja miałem się nie ruszać z miasta, a nawet i z terenu Elizjum. Odsunąłeś mnie od sprawy mówiąc, że sam to ogarniesz. A teraz obwiniasz mnie, że to ja jestem za to odpowiedzialny?
- Ułożyłeś się z nimi, co? Wiesz co za to grozi? Zdajesz sobie sprawę w jakie gówno wszedłeś?
- Kto? Ja? Jak miałem się z nimi ułożyć jak cały czas siedzę w tym jebanym gabinecie? Ma pan dowód?
Odgłosy stawały się coraz wyraźniejsze i intensywniejsze. Seth poczuł coś co za życia nazwałby kopem adrenaliny. Ekscytacja, że za tę parę chwil jego łańcuch przytwierdzony do budy z napisem "Camarilla" zostanie zerwany sprawiała, że ciężko mu było usiedzieć w miejscu. No i była też irytacja. Strażnik nie dał mu się nacieszyć za bardzo widokiem Lil, a teraz jeszcze jęczący nad jego głową największy płaczek wśród Archontów. Seth pobudził delikatnie swoją krew gotów w każdej chwili przeskoczyć biurko i pożreć tego błazna. Całe szczęście wampirze vitae przekazywała tylko moc, a nie charakter właściciela.
- Sethcie Hillu, do czasu aż nie odeprzemy ataku jesteś więźniem. W sprawie twojej domniemanej zdrady zostanie zwołane Konklawe. Współpraca z Sabatem, manipulacja dla własnych korzyści, zdradzenie strategicznych lokalizacji w tym swojej głównej siedziby, a zarazem siedziby całej społeczności Miami, tuszowanie informacji, nadużywanie władzy w postaci wydawania pozwoleń na spokrewnienie.
Seth sięgnął ponownie po papierosa i wypuścił dym nosem przybierając przy tym karykaturalną minę wściekłego byka.
- Myślę, że jest to niemożliwe.
- Bo?
- Bo jutro mnie już tu nie będzie... - Odgłosy niemalże sugerowały mu, że cała akcja zmierza do gabnetu. Seth sięgnął dłonią pod biurko i uśmiechnął się niewinnie.
- A poza tym, nikt normalny nie pozwala siadać podejrzanej o zdradę osobie w pobliżu drugiego przycisku odpowiedzialnego za zabezpieczenia.
Nacisnął przycisk zwalniając blokady. To był ładny budynek, szkoda go było tak mocno niszczyć, a mógł się na coś jeszcze przydać. Może kiedyś Seth zamieni go w prywatny apartament.